Polub mnie na facebooku

poniedziałek, 29 grudnia 2014

podsumowanie podsumowania

Uważam o co proszę, bo mogę to dostać. Ba, ja to dostaję! Pisząc zeszłoroczny  demotywator  nie wiedziałam, że wywróżę sobie przyszłość. Wtenczas na pewno nie błagałabym, aby kończący już się rok był dla mnie sprawiedliwy. Bo na moje nieszczęście był.
Aż nadto.

 kalkulator

Gdyby podsumować go w liczbach, nie wyglądałoby to tak tragicznie. Rekordowa liczba podejść do jednego egzaminu: pięć. Liczba rzuconych studiów: jedne. Liczba podjętych prac: trzy. Rzuconych prac: dwie. Liczba przejechanych kilometrów autostopem: 3,5 tysiąca. Liczba odwiedzonych krajów: cztery. Liczba przebiegniętych kilometrów: 40. Liczba koncertów: 12. Liczba spełnionych marzeń: 21. Liczba piosenek w których się zakochałam na amen: jedna. I chyba tylko liczba zmarnowanego czasu i naprzemienne gubienie i zyskiwanie nowych kilogramów są do tej pory niepoliczalne.

sobota, 20 grudnia 2014

O co chodzi z tą magią świąt?

Dwadzieścia dni. Dokładnie taką ilością wolnego czasu od siebie uraczyła mnie moja uczelnia. I choć plany miałam ambitne - poranne bieganie, popołudniowy czas dla rodziny i przyjaciół a wieczorem randki z matematyką, to przez ostatnie trzy dni moim największym osiągnięciem zostało skończenie następnego sezonu Plotkary. Nie chcąc być jednak aż nadmiar bezproduktywną, postanowiłam bardziej zaangażować się w święta.  I mimo, że na dworze jest 10 stopni, rano budzą mnie promyki słońca a na dworze trzęsę się tylko troszkę to poniekąd już czuję atmosferę tych świąt. I faktem jest, że będąc dzieckiem magię łykałam jak powietrze i było to silniejsze uczucie niż teraz, ale wtedy najważniejsze były dla mnie prezenty i pierogi. Z roku na rok uświadamiam sobie, że obdarowywanie tyczy się nie tylko rzeczy materialnych, a na stole znajduje się jedenaście innych potraw. Prawdziwe niebo dla prawdziwego smakosza, więc moje kilogramy w te święta na pewno zyskają nowych przyjaciół.  I choć codziennie jestem zasypywana reklamami o idealnych świętach, to z autopsji wiem, że takie nie są i nigdy nie będą. 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Jestem kierowcą autobusu

Przeżyłam listopad. 

Przeżyłam listopad i nie mogę wyjść z podziwu, że w ciągu tego miesiąca płakałam tylko na Masterchefie. No i na Przyjaciółkach. I na Suits trochę. W sumie jeszcze na teledysku Aguilery ale każdy wie, że jest wzruszający. No dobra, płakałam dużo, ale zawsze przez problemy, z którymi borykali się moi fikcyjni przyjaciele. Raz zdarzyło mi się uronić morze łez ze szczęścia, bo nawet w tak beznadziejnym miesiącu, o którym Tuwim pisał że jest jednym z najdotkliwszych wrzodów na dwunastnicy roku, może zdarzyć się coś cudownego i wygrałam kamerę, w której zakochałam się pracując dla jednej z głównych firm fotograficznych. Od tamtego momentu rzetelnie wrzucałam każde zaoszczędzone pieniądze do skarbonki, więc prezenty w tym roku Mikołaj mojej rodzinie przyniesie całkiem obfite.

czwartek, 30 października 2014

zero narzekania


Jestem bogata. Sprawdzam stan konta i za każdym razem jest coraz większy. Kiedy w ciągu sekundy wzrasta do ośmiu tysięcy a ja rzucam studia dzwoni mi budzik. Biorę tabletkę i wysyłam smsa o niecenzuralnej treści dotyczącej nadchodzącego dnia. Leżę jeszcze przez chwilkę i składam poranne menu. Kiedy otwieram lodówkę wszystkie moje plany trafia szlag, gdyż miesiąc znów okazał się za być za długi. Ewentualnie mój portfel jest pełen dziur. To by wyjaśniało wszystkie rozpływające się w powietrzu pieniądze.

sobota, 20 września 2014

taka przerwa

Kiedy od kwietnia mogłam pisać prawie tylko o wyjazdach, ciężko było mi się przełamać aby skleić coś nowego kiedy wakacyjny sezon dobiegł już końca, a ja rozleniwiłam się do tego stopnia, że robiąc urlop na blogu nie miałam czasu o tym wspomnieć. Prawdą jest, że moje pióro nie jest dla mnie już tak lekkie jakim było chociażby wpis temu. Wiem jednak, że jeśli się nie przełamię  to nigdy nie wrócę, a że jest jeden temat który mogę odgrzewać w nieskończoność, nie zaszkodzi jeśli zrobię to jeszcze raz, powoli wdrożę się znowu w systematyczne pisanie, które - mam nadzieję - następnym razem pójdzie mi lepiej, podsumowując przy tym moje ostatnie chwile wolności.

piątek, 15 sierpnia 2014

Autostopem do Pragi


Poniedziałek, 7:20.

Po pięciu godzinach snu zwlekam się z łóżka, aby w końcu wykreślić kolejne marzenie z mojej listy. Zapragnęłam bowiem zwiedzić Pragę. To nie pierwszy raz, kiedy przymierzam się do zobaczenia stolicy Czech - miasta, w którym byli chyba wszyscy, z wyjątkiem mnie. Przecież jest tak blisko, łatwo się dostać, czemu mnie tam jeszcze nie było?! Kilka dni wcześniej dostałam wiadomość od kumpla, że szuka kompana na wypad. Ale jak urozmaicić wyjazd aby zamiast szybkiego, nudnego, jednodniowego wypadu stał się niezapomnianą przygodą? I jak nie wydać przy tym pieniędzy, których i tak nie mam? Jechać autostopem! To idealne rozwiązanie i świetna zabawa. No i przecież sami poznaliśmy się na stacji jadąc do Barcelony.

czwartek, 17 lipca 2014

Wybór studiów nie taki łatwy

Jest tylko jedno miejsce na ziemi, w którym bez większego trudu rozpromieniona witam kolejny dzień już od jednocyfrowej godziny. Tylko tam staje się oazą spokoju, bezkonfliktowym i pełnym energii człowiekiem. Nie ma innego miejsca, w którym czas zatrzymuje się kiedy godzinami bez znudzenia wpatruje się w taflę wody, a w ciągu dnia zwiększam się o kilka kilogramów.  O tym jednak w następnym wpisie, gdyż teraz na topie jest inny temat. To ogromne błogosławieństwo, że właśnie tam było mi dane sprawdzić wyniki rekrutacji na przyszłe studia.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Dzień w stolicy Francji

Odkąd rzuciłam studia moje życie zmieniło się chyba na każdej możliwej płaszczyźnie. Po wyjeździe autostopowym już całkiem wyszłam ze swojej strefy komfortu i poczułam, że mogę swój czas spędzić inaczej niż robiłam to dotychczas. Zrozumiałam, że realizacja moich marzeń nie zależy od czynników zewnętrznych, finansów, czy też czegokolwiek innego. Wszystko siedzi w mojej głowie i tylko ode mnie zależy czy puszczę to w świat, czy nadal będę trzymać w najskrytszych zakamarkach mojego umysłu myśląc, jak fajnie byłoby to zrealizować. Moim największym marzeniem było nie siedzieć na tyłku oczekując na październik, ale zrobić coś, co zapamiętam na długo. Tym sposobem w ciągu dwóch miesięcy byłam nad morzem, w Hiszpanii, Zakopanem i Warszawie. Dodatkowo przeżyłam dwa niesamowite festiwale i zamiast w końcu odpocząć, nieustannie chcę więcej.

wtorek, 17 czerwca 2014

Orange Warsaw Festival

Zawsze wiedziałam, że swoich marzeń nie można uzależniać od innych ludzi. A kiedy prawie rok temu samotnie wybrałam się na niesamowity koncert Stinga wiedziałam, że świat stoi przede mną otworem, dlatego kiedy zamówiłam bilet na najlepszą warszawską imprezę liczyłam się z tym, że ostatecznie mogę pojechać bez nikogo. Nie byłam więc zła, gdy im bliżej koncertu wykruszało się coraz więcej potencjalnych kompanów. Wiem, że podróże w pojedynkę dużo uczą, więc spakowałam się w mały plecak, wzięłam śpiwór, zarezerwowałam przejazd i pojechałam zwiedzić stolicę. Ostatni raz byłam tam również na koncercie aż cztery lata temu, i oprócz hali EXPO udało mi się zobaczyć jeszcze stację Orlen. Tym razem moja wyprawa obejmowała nieco więcej punktów i chętnie pokazałabym Wam z niej zdjęcia, przez które wpis byłby na pewno ciekawszy gdyż przygotowałam coś specjalnego i natrudziłam się przy tym okropnie, ale posiadaczem mojego aparatu został już ktoś inny. 

środa, 11 czerwca 2014

Zakopane najlepsze na wszystko

Odkąd zamieszczam wpisy w internecie mam swoją niepisaną zasadę. Jeśli chcę opisać miniony wyjazd, to jeśli nie zrobię się tego w przeciągu 24 godzin od powrotu, to wyjdzie klapa. Słońce niestety działało na moją niekorzyść, więc póki moim przyjacielem stał się Panthenol, znalazłam czas aby opisać te dni, w których reszta znajomych mnie nienawidzi, bo uczą się do letniej sesji, a ja się obijam. Ja też Was pozdrawiam i trzymam kciuki. Matematyka finansowa okazała się być większą suką, niż ktokolwiek by się spodziewał.

czwartek, 15 maja 2014

Gdy rzucasz studia i zaczyna się nuda

Kiedy przez pół roku przyzwyczajam swój organizm do spania poniżej 9 godzin, wystarczy jeden dzień, aby to wszystko zepsuć. Znów jestem rozregulowana i moja drzemka trwa minimum pół doby. Jeśli normalny człowiek przesypia jedną trzecią swojego życia, ja wyrabiam średnią co najmniej dwóch osób.  Zgryźliwi mogliby stwierdzić, że to samo tyczy się moich posiłków. Obraziłabym się, gdyby to nie była prawda. 


poniedziałek, 5 maja 2014

ASR. Autostopem do Hiszpanii


Patryka poznałam dwa tygodnie przed wyjazdem. Doskonale pamiętam niedzielne, nudne popołudnie w pracy, kiedy odświeżając fejsbukowe newsy zobaczyłam wiadomość o wolnym miejscu na największy autostopowy wyścig. Mimo, że napisałam tylko w celu zorientowania się o co w tym wszystkim chodzi, już od pierwszej chwili wiedziałam, że pojadę, i że moim rodzicom się to nie spodoba. Potem przyszedł czas na ustalenie szczegółów trasy i spakowanie swojego dobytku do najcięższego plecaka świata. Gdybym wtedy wiedziała, że kilka dni później wybierzemy się na nocny, dwudziestokilometrowy spacer po Barcelonie, zabrałabym tylko strój kąpielowy. I jedzenie. Zagranica budzi we mnie głód.

środa, 23 kwietnia 2014

candyman


Pomiędzy ostrą nauką do matury, staniem w kolejce w NFZ i przygotowywaniem się na wyprawę życia znalazłam chwilę na zrobienie kilku fotek. Nie przedłużając, przedstawiam Mateusza i jedną z trzech stylizacji z wczorajszej sesji.

sobota, 19 kwietnia 2014

Dzień dobry w Kołobrzegu

Dobrze jest być starszym człowiekiem i jechać na dwadzieścia jeden dni do sanatorium. Fajnie jest mieć codziennie zabiegi pomagające przetrwać dni bez bólu, ale jeszcze lepiej jest być wnuczką,  której obiło się o uszy, że ktoś musi tych ludzi odebrać. Tym sposobem, kiedy wszyscy sprzątali mieszkania przed świętami, ja postanowiłam zrobić porządek w swojej głowie, a przy okazji zaczerpnąć trochę świeżego powietrza w brzydkim Kołobrzegu. 

Od dziecka mam problemy ze spaniem. Albo śpię za dużo, albo wcale. Ostatnio też w zwyczaju mam nie przesypiać całych nocy. Nie lada wyzwaniem było więc dla mnie bycie wypoczętą o czwartej trzydzieści, kiedy położyłam się spać pół godziny wcześniej. Na szczęście jazda samochodem mnie pobudza, więc mimo, że nie jestem i nie lubię piratów drogowych, to na miejsce dotarliśmy w całkiem niezłym czasie. Ludzie mówią, że mam ciężką stopę. Myślę, że cała jestem ciężka.


wtorek, 8 kwietnia 2014

fotomonto


Przez to, że uwielbiam nadmiernie odpoczywać oraz marnować swój cały wolny czas na kończenie serialu nie będę dziś pisać zbyt wiele. Napomnę tylko o tym, że ostatnie dni spędzam na dołujących szkoleniach o rozwoju osobistym i podejmuję wszystkie męczące mnie od dawna decyzje na które zapewne będę się żalić po maturze. Dodatkowo dałam się ponieść wiosennej depresji więc rzucam wszystko co mogę, mam blokadę pisarską i zamiast nadal bazgrać beznadziejne linijki tekstu zapraszam do oglądania zdjęć z szybkiego, piątkowego wypadu, który pozwolił mi wypróbować nowe szkło. Mam nadzieję, że z biegiem czasu będziemy tworzyć całkiem niezłą parę.

niedziela, 30 marca 2014

lol

Pisanie ponoć najłatwiej przychodzi smutnym ludziom. Nie do końca w to wierzyłam,  aż do czasu gdy od tygodnia próbuje skleić tuzin wyrazów w jedną całość, którą na dodatek chciałoby się czytać. Ostatnie dni były dla mnie pasmem małych zdarzeń, dzięki którym dobry humor stał się moim najlepszym przyjacielem. Nie trzeba przeżyć czegoś wielkiego, aby złapać szczęście za ogon. Ważne jest to, aby dostrzegać je we wszystkim, co nas otacza.

sobota, 15 marca 2014

droga dwudziestoletnio


WOW! Zamojtel, dziś stuka Ci dwudziestka, a Ty nadal zachowaniem przypominasz rozkapryszone dziecko. Dobrze wiesz, że to tylko cyfry, gdyż lat ma się tyle, na ile się czuje. Jeśli chodzi o zdrowie to powinni Cię przyjąć do jakiegoś stowarzyszenia emerytów, którym należy się codzienna rehabilitacja, natomiast biorąc pod uwagę kryterium nieodpowiedzialności, wszechobecnej zabawy i nieśmiesznych dowcipów - gratuluję! Nadal jesteś zaliczana do grona młodych gniewnych! A to, jak zrobiłaś pozę na poniższym zdjęciu już chyba do końca życia pozostanie zagadką.



środa, 5 marca 2014

poezja dojrzała

Krótki wierszyk o szczęściu.


Książeczkę zieloną dwóch panów stworzyło
co by życie uprzykrzyć trzem młodym dziewojom.
Lecz przyszedł na szczęście dzień sądu ostatecznego
więc walić już mikro gdyż zdałam to ścierwo,
a studiów moich i tak nienawidzę.







wtorek, 25 lutego 2014

hajlajf

Dziś będzie niewiele, gdyż na problemy uczelniane skazana jestem jeszcze przez dłuższą chwilę. Tak chciałoby się jeszcze ponarzekać, o marności chwil opowiadać bez końca, jednak teksty ciekawsze są gdy przykładowo ptak zdoła mnie osrać, a póki co w ciągu dwóch dni ominąć mi się to udało dwukrotnie. Okazję też miałam do upadku grubszego, gdyż obcas nieszczęsny w trawie mi utknął, jednak dobra duszyczka w postaci starszej Pani zachowała mnie od stłuczenia sobie obu pośladków. Może gdybym na głowę upadła, to coś by się w końcu w niej poprzestawiało i mikroekonomię za czwartym razem bym zdała, a tak to przyszło się jeszcze tydzień z nią użerać. Czas jednak pocieszyć się jakoś i trochę swoich nieposkładanych myśli puścić w internety.

sobota, 8 lutego 2014

pierdoły

Przy nie najlepszych okolicznościach wychodzą najlepsze pomysły. Moja frustracja dosięgła tak wysokiego poziomu, że rzuciłam wszystko w cholerę i wróciłam do domu. Przed wyjazdem mało obchodziło mnie nawet to, że posiedzę tam niecałe 24 godziny, gdyż liczył się sam fakt wyrwania się z betonowej wioski, jaką jest dla mnie Wrocław, oraz perspektywa spędzenia czasu z kimś innym niż z komputerem. 




piątek, 31 stycznia 2014

ja nie wiem


Autodestrukcja? Jedyna rzecz, w której osiągnęłam poziom mistrza. Jeśli byłabym kotem, potrzebowałabym tygodnia na zmarnowanie siedmiu żyć. Najchętniej wyżywam się za pomocą wyrazów nie nadających się do publikacji, które nie przynoszą żadnej ulgi. To samo tyczy się lodowatych słów kierowanych w stronę innych. Przecież nie ogrzeją ani mnie, ani nikogo innego. Po co więc oziębiać atmosferę, skoro na dworze i tak jest na minusie? 



poniedziałek, 27 stycznia 2014

vol.2

 Kiepskie dni nie będą lepsze, styczeń zniszczył mnie totalnie. Wieczorami tak intensywnie zdarza mi się myśleć o ćwiczeniach, że rano budzę się z zakwaszonym brzuchem. Przy zdrowych zmysłach trzyma mnie już tylko cola, nielimitowany sen, którego mam okazję zdrowo nadużywać oraz świadomość, że już niedługo, że coraz bliżej, że tylko wystarczy zebrać się do kupy i morze oglądać będę nie tylko na zdjęciach. Co do zdjęć - przedstawiam zawieruszoną, jeszcze zeszłoroczną porcję portretów.



poniedziałek, 20 stycznia 2014

blue monday


Podobno dziś jest mój ulubiony dzień w całym wszechświecie, czyli najbardziej depresyjny poniedziałek. Eh, jakby żaden inny nie był taki.. 

Nie jest żadną tajemnicą, że nienawidzę mojej uczelni, i temat ten odgrzewam jak wczorajszy obiad, który stał się mdły już po drugim podgrzaniu. Może nie sam ekonom jest taki zły, ale mój kierunek spokojnie wszystko nadrabia. Ewentualnie to ze mną jest problem, bo trzymam się rękoma i nogami burty aby tylko nie odpaść. W tym wypadku nawet kół ratunkowych nie starczy już dla mnie, gdyż odżywiać się częściej zaczęłam ze stresu. Tłumaczenia typu "human w złym miejscu" już też nie pomogą, bo sama siebie skazałam na los pełen rachunków, obliczeń i nudnej informatyki.
A właśnie! Ponoć umysł ścisły/humanistyczny to czysta abstrakcja i nie istnieje, gdyż człowiek jest w stanie się wszystkiego nauczyć. Powiedzcie to mi, wy wszyscy naukowcy od siedmiu boleści, kiedy dwa dni przed kołem z matematyki największy problem sprawia mi poprawne dodawanie. Z odejmowaniem idzie mi nieco lepiej.

piątek, 10 stycznia 2014

nowe hobby

Z racji tego, że moja uczelnia uwielbia swoich studentów (denerwować) i ustala terminy wszystkich kolokwiów i egzaminów  na ten sam dzień lub kilka pokrewnych, dziś będzie krótko. Pochwalę się również, że piszę tę notkę już tydzień, gdyż mój mózg został tak zlasowany przez wszystkie liczby, struktury organizacji i inne beznadziejne rzeczy, których nawet nie rozumiem, że jedno zdanie poprawiam przynajmniej trzy razy, żeby miało jakikolwiek sens. Ale przejdźmy do meritum

czwartek, 2 stycznia 2014

co roku to samo

Kilka dni temu obiecałam sobie, że od stycznia zacznę się uczyć systematycznie. Mija już drugi dzień a książki jak leżały, tak leżą. Z resztą nie tylko one - ja również nie ruszam się z łóżka. Stracony czas postanowiłam zainwestować w ogarnięcie tego, co udało się stworzyć w ostatni dzień roku. Nie było to łatwe zadanie, gdyż to dopiero drugie moje portrety wykonane płci przeciwnej