Polub mnie na facebooku

piątek, 10 stycznia 2014

nowe hobby

Z racji tego, że moja uczelnia uwielbia swoich studentów (denerwować) i ustala terminy wszystkich kolokwiów i egzaminów  na ten sam dzień lub kilka pokrewnych, dziś będzie krótko. Pochwalę się również, że piszę tę notkę już tydzień, gdyż mój mózg został tak zlasowany przez wszystkie liczby, struktury organizacji i inne beznadziejne rzeczy, których nawet nie rozumiem, że jedno zdanie poprawiam przynajmniej trzy razy, żeby miało jakikolwiek sens. Ale przejdźmy do meritum



Początek roku z pewnością nie jest najlepszym okresem do przeprowadzek. Szczególnie kiedy czeka na Ciebie tuzin niespodzianek. Szczęśliwi, że udało nam się załatwić tanie lokum blisko szkoły, ze wszystkimi bibelotami wparowaliśmy do mieszkania. Chyba nikt nie spodziewał się tego, że pierwsze kilka godzin spędzimy na ogarnięciu syfu, którego hodowlę ktoś zaczął już pewnie z pół roku temu. Zmęczeni półtoragodzinnym myciem żaluzji odpalamy komputer i patrzymy na siebie z politowaniem. Czy ktoś podłączył internet?




Życie offline jest przereklamowane. Siedzisz w czterech ścianach, nie masz kontaktu z rzeczywistością, zaczynasz rozmyślać o beznadziejności swojego istnienia i nie pozostaje Ci nic innego jak zacząć się uczyć




Szybko zdajesz sobie sprawę, że nawet na nauce  nie możesz się skupić, gdyż facebook przejął Twoje życie do tego stopnia, że już nawet słyszysz dźwięk powiadomień. 


Potem orientujesz się, że to jednak ściany są tekturowe, i nieważne czy lokatorzy są z dziewiątego, czy z piątego piętra - będzie słychać najmniejszy skowyt psa, zamykanie drzwi czy odkurzacz. Nic jednak nie jest tak złe, na jakie wygląda, gdyż w drugi dzień nasi sąsiedzi postanawiają się zapoznać. Może nie do końca osobiście, ale co tu się dziwić - mamy XXI wiek i jesteśmy tak skomputeryzowani, że nie mamy odwagi zapukać, przedstawić się i porozmawiać. Powoli dochodzi do Ciebie, że agentka nieruchomości mówiąc, że "tu można robić głośne imprezy i sąsiedzi nic nie powiedzą" miała na myśli "puścicie muzykę na 20% i będzie sprawa w sądzie" Grockim, na dodatek.


Cóż, przynajmniej są szczodrzy. Jeśli kolorowego tuszu im nie szkoda, to może kiedyś i cukier pożyczą.

Natomiast ja, zapożyczając internet z pobliskiej knajpki wracam do sterty papierów, od której zależy moje być albo nie być na uczelni moich marzeń. Czy chce na niej być? Oto jest pytanie..



2 komentarze:

  1. To chyba jakiś niewypał z tym mieszkaniem? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. początki nie zawsze są dobre, ale jest git! :)

      Usuń