Polub mnie na facebooku

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Jestem kierowcą autobusu

Przeżyłam listopad. 

Przeżyłam listopad i nie mogę wyjść z podziwu, że w ciągu tego miesiąca płakałam tylko na Masterchefie. No i na Przyjaciółkach. I na Suits trochę. W sumie jeszcze na teledysku Aguilery ale każdy wie, że jest wzruszający. No dobra, płakałam dużo, ale zawsze przez problemy, z którymi borykali się moi fikcyjni przyjaciele. Raz zdarzyło mi się uronić morze łez ze szczęścia, bo nawet w tak beznadziejnym miesiącu, o którym Tuwim pisał że jest jednym z najdotkliwszych wrzodów na dwunastnicy roku, może zdarzyć się coś cudownego i wygrałam kamerę, w której zakochałam się pracując dla jednej z głównych firm fotograficznych. Od tamtego momentu rzetelnie wrzucałam każde zaoszczędzone pieniądze do skarbonki, więc prezenty w tym roku Mikołaj mojej rodzinie przyniesie całkiem obfite.


Przeżyłam listopad i nie mogę wyjść z podziwu, ile dobrych rzeczy z mojej listy się spełniło. Odkąd zapisuje swoje plany i cele mam wrażenie, że łatwiej przychodzi mi ich realizacja. Nie chcę zawieść siebie i ludzi, z którymi dzielę się moimi marzeniami, a moment, w którym wykreślam kolejną pozycję daje ogromną satysfakcję.

W końcu udało mi się umówić na obiecaną przejażdżkę autobusem.  I nie zniechęciło mnie nawet to, że na obrazkach autobus wyglądał na najnowsze dzieło Mercedesa, a przywitał mnie ponad trzydziestoletni grat, w którym nawet drzwi się nie otwierały, a większość przycisków przestała działać dwadzieścia lat temu. Cóż, przynajmniej instruktor był stary, ale jary. Na samym początku spytałam się o to, czy pojazd jest ubezpieczony, bo kiedy po godzinie jazdy do przodu i do tyłu słyszy się kolejny raz i znowu wbijamy jedyneczkę trzeba urozmaicić sobie jakoś przejazd, więc oprócz po placu manewrowym udało mi się pojeździć także po płocie i krzakach. I mimo, że było to naprawdę niesamowite przeżycie i ogromna frajda, to nigdy więcej nie pokieruje już tak dużym pojazdem. Dla Waszego dobra. Naprawdę.

Przeżyłam listopad i nie mogę wyjść z podziwu, że nie zamarzłam. Pogoda do tej pory nas rozpieszczała, ale kiedy dzisiaj rano na czarnej kurtce zobaczyłam białe drobinki automatycznie zamieniłam się w sopel. Mimo wszystko, gdyby był śnieg to przynajmniej mogłabym po drodze odpoczywać w zaspach. Bo nie oszukujmy się – nie umiem chodzić i  zawsze w nich ląduje.

Przeżyłam listopad i nie mogę wyjść z podziwu, że za kilka tygodni jest sylwester a ja znów będę planować wszystko na ostatnią chwilę. Zanim jednak to nastąpi, zabiorę się za podsumowanie roku. Odświeżę sobie swoje wszystkie sukcesy i niepowodzenia,  ale przede wszystkim rozliczę się z obietnicami złożonymi samej sobie rok temu o tej samej porze. Czas naprawdę biegnie jak szalony. I ja też biegam.

Przeżyłam listopad i nie mogę wyjść z podziwu, że jesień była dla mnie nad wyraz łaskawa. Zazwyczaj jest to okres, w którym nie wychodzę z łóżka, nienawidzę ludzi i staję się jednym wielkim kłębkiem nerwów. Słucham popowych piosenek z którymi się utożsamiam i ubolewam nad swoim losem, a jedyna rzecz do której dążę to przetrwanie. Ta jesień minęła mi jednak wyjątkowo przyjemnie, bez zbędnego uzewnętrzniania się i marudzenia. Chyba naprawdę robię postępy.
  
 Boże.
Przeżyłam listopad!



6 komentarzy:

  1. super się czyta twoje notki:) fajna rzecz, też bym się chętnie autobusem przejechała :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej lasia, jesień jeszcze trwa, więc powiesz za 21 dni czy przezylas ja czy nie:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś moją ulubioną bohaterką serialu zwanego Życiem. Uwielbiam czytać i słuchać o twoich przygodach!

    ~Madzia Koooo ;)

    OdpowiedzUsuń