Polub mnie na facebooku

poniedziałek, 20 stycznia 2014

blue monday


Podobno dziś jest mój ulubiony dzień w całym wszechświecie, czyli najbardziej depresyjny poniedziałek. Eh, jakby żaden inny nie był taki.. 

Nie jest żadną tajemnicą, że nienawidzę mojej uczelni, i temat ten odgrzewam jak wczorajszy obiad, który stał się mdły już po drugim podgrzaniu. Może nie sam ekonom jest taki zły, ale mój kierunek spokojnie wszystko nadrabia. Ewentualnie to ze mną jest problem, bo trzymam się rękoma i nogami burty aby tylko nie odpaść. W tym wypadku nawet kół ratunkowych nie starczy już dla mnie, gdyż odżywiać się częściej zaczęłam ze stresu. Tłumaczenia typu "human w złym miejscu" już też nie pomogą, bo sama siebie skazałam na los pełen rachunków, obliczeń i nudnej informatyki.
A właśnie! Ponoć umysł ścisły/humanistyczny to czysta abstrakcja i nie istnieje, gdyż człowiek jest w stanie się wszystkiego nauczyć. Powiedzcie to mi, wy wszyscy naukowcy od siedmiu boleści, kiedy dwa dni przed kołem z matematyki największy problem sprawia mi poprawne dodawanie. Z odejmowaniem idzie mi nieco lepiej.


Ponadto czasem zapominam, że mam głowę, a głowa zapomina do czego służy. Ostatnio myśleć zdarza mi się bardzo rzadko, chyba że zliczy się wszystkie problemy jakie do siebie przyciągam i ilość godzin spędzonych na użalaniu się nad marnością swojego losu. Dziś, w kolejny feralny dzień zamiast w klatce schodowej, wylądowałam w warzywniaku. Spółdzielnia powinna coś zrobić ze wszystkimi drzwiami w budynku, które wyglądają tak samo. Sprzedawca był jednak na tyle miły, że przytłaczając mnie swoim szczęściem, które z pewnością wyssał z innego człowieka (nie wierzę, że samemu można mieć takie pokłady radości) zaproponował marcheweczki w przystępnej cenie 1,08 za kilogram. Nawet on nieświadomie chce zepsuć moją szczękę.

   Sesja pochłania całe dnie i noce tylko tym osobom, które przez cały semestr zapomniały o statusie studenta. Grunt, to znaleźć na uczelni bratnie dusze, które tak jak ja spędzają swój czas na płakaniu w poduszkę, bo godzin coraz mniej, seriale takie fajne, ściany takie ciekawe,  życie takie krótkie, poprawki tak odległe. 

To prawda, że nie wszystko jest tak złe, na jakie wygląda. Potem robi się coraz gorzej. Jestem tylko człowiekiem, gubię się w swoich decyzjach, za każdym razem podejmuje te najgorsze dla mnie, by potem wyciągnąć z nich niezbędne lekcje, bo głupio by było rozpaczać za długo, by drugi raz kiedyś ten sam błąd popełnić.


Co by się nie działo, jak źle by w danej chwili nie było, 
i tak uważam, że życie jest piękne
i piękności tego życia żaden smut nie przysłoni.








5 komentarzy:

  1. Stara, jak ja się cieszę, że nie jestem sama we wszechświecie ze swoim hejterstwem matematycznym. Pal licho klasa ścisła, skoro zdolności takie humanistyczne...
    Ja już nawet nie płaczę w poduszkę, jestem nad wyraz optymistyczna, bo nie oczekiwałam, że naglę zacznę rozumieć te wszystkie macierze, całki czy granice (moich możliwości chyba). Spal za mnie jakąś książkę.

    I wiesz co ? Jak już obleję to co pozostało, to wpadam na burgera - najtłustszego.

    OdpowiedzUsuń
  2. mówiłem chodź na awf to nie :C

    OdpowiedzUsuń
  3. O jezu, Mathematics by Zbigniew Michna </3

    OdpowiedzUsuń