Polub mnie na facebooku

sobota, 20 września 2014

taka przerwa

Kiedy od kwietnia mogłam pisać prawie tylko o wyjazdach, ciężko było mi się przełamać aby skleić coś nowego kiedy wakacyjny sezon dobiegł już końca, a ja rozleniwiłam się do tego stopnia, że robiąc urlop na blogu nie miałam czasu o tym wspomnieć. Prawdą jest, że moje pióro nie jest dla mnie już tak lekkie jakim było chociażby wpis temu. Wiem jednak, że jeśli się nie przełamię  to nigdy nie wrócę, a że jest jeden temat który mogę odgrzewać w nieskończoność, nie zaszkodzi jeśli zrobię to jeszcze raz, powoli wdrożę się znowu w systematyczne pisanie, które - mam nadzieję - następnym razem pójdzie mi lepiej, podsumowując przy tym moje ostatnie chwile wolności.




Nieodłączną częścią mojego życia jest użalanie się nad swoim losem. Narzekam, że nie mam pieniędzy i muszę iść do pracy, a kiedy już pracuję skamlę, że muszę coś robić. Kiedy wszystkich współpracowników wypuszczają do domu a ja dzień w dzień siedzę do końca zmiany marudzę, że też chciałabym sobie pójść, a kiedy w końcu dane mi jest kilka godzin wcześniej pojawić się w domu drę się w niebogłosy, że chcę zarabiać. Rano mam ochotę przykuć się do łóżka i iść na późniejszą zmianę, a kiedy o 8 rano myję podłogę cieszę się, że ominie mnie największy, popołudniowy ruch. Żywot kobiety pracującej nie jest mi pisany, przynajmniej na razie. Potem znajdę sobie bogatego męża i oboje będziemy zadowoleni. Bez intercyzy oczywiście.




Kiedy ktoś puszcza mi nowy serial gdy jestem w trakcie Suitsów wychodzę z siebie, bo wolę skończyć to, co zaczęłam. Niecały miesiąc później całkowicie zapominając o dwóch prawnikach wylewam morze rzęsistych łez, kiedy Dexter kończy się nie tak jakbym chciała. Przy okazji biję się w pierś, że znów obejrzałam coś dobrego zdecydowanie za późno. Na razie odpoczywam od seriali, coby zachować jeszcze pozostałości po części mózgu, która nie została jeszcze zlasowana. Pragnąc się trochę odhamić zamawiam długo wyczekiwany bestseller i załamuję się już przy pierwszym rozdziale, kiedy zamiast czytać o problemach egzystencjalnych liczę ile razy użyto wyrażenia "łuskać fasolę". Nie powinnam oceniać książki przed przeczytaniem, ale jeśli przez nią przebrnę, to już wiem czego nie będę długo jadła. Odkładam książkę na półkę i znajduję sobie nowe zajęcie.

 Nie jestem do końca pewna, czy chcę jechać na koncert lubianego wykonawcy, ale kiedy wchodzę na Eventim w celu sprawdzenia ewentualnej ceny biletów dostaję białej gorączki gdy okazuje się, że zostały wyprzedane nie tylko w internecie, ale także we wszystkich kasach biletowych w kraju. Szczęście mnie jednak nie opuszcza i podejrzewam, że w przyszłym tygodniu standardowo pochwalę się przepustką do dwugodzinnego szczęścia, które za pięć miesięcy skreślę z mojej coraz krótszej listy marzeń.

Ponadto codziennie ubolewam, że nie mieszkam nad morzem, ale kiedy mam taką okazję to przeprowadzam się do stolicy dolnego śląska. Ponownie! Na szczęście między szybkimi wyjazdami a oglądaniem serialu znalazłam chwilę na odpoczynek zarówno na Mazurach, jak i w Trójmieście - po raz piąty nad morzem w ciągu sześciu miesięcy.








Jestem marudą, a narzekanie zapisane mam głęboko w genach. Ale co z tego? Jestem kobietą, nam się to wybacza! Chcę wielu rzeczy na raz, choć tak naprawdę ani jednej. Pragnę aby wyjść z domu, mimo że wolę spędzić dzień pod kołdrą. Miotam się miedzy dwiema sprzecznościami, jakby żyły we mnie dwie różne osoby - jedna zawsze chętna na wszystko, uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do świata, gotowa do działania. Druga jest leniwa, uparta, marudna i zapewne już w najgłębszym stadium depresyjnym. Na razie idą łeb w łeb, obydwie kształtują mój charakter, pogląd na świat, stosunek do społeczeństwa i najbliższych. Wiem jednak, że wygra ta, którą dokarmiać będę częściej. Po tych wakacjach zrozumiałam, że mogę więcej niż podpowiada mi rozum i tylko ode mnie zależy, jaką ścieżkę sobie wydepczę.


Jestem zwarta i gotowa aby za tydzień rozpocząć dopasowane do mnie studia. 


Nareszcie! :)



3 komentarze:

  1. ... o błogosławiony 2014 - roku zmian !
    w garnku malkontentyzmu kipi zadowoleniem z życia

    p.s. Całe wakacje przeklinałam każde twoje nowe, pojawiające się zdjęcie z podróży.
    Jest czego zazdrościć, także gratuluję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. hej, nominowałam Cię do zabawy 'liebster blog award', szczegóły u mnie w notce :) mam nadzieję że zdecydujesz się na zabawę :)

    OdpowiedzUsuń