Najdłuższe wakacje już prawie za mną. W maju zapisałam pięć haseł, które - interpretując jak chcę - miałam wdrożyć w życie. Dziś mogę śmiało stwierdzić, że mi się udało!
1. Dobry trening to mokry trening
Prawie trzy miesiące wakacji spędziłam wyznając zasadę OOO (i nie, nie jest to okrzyk zdziwienia, choć nie wątpie, że ludzie którzy zobaczyli mnie w sierpniu mogli tak reagować) Obijać, Objadać, Okrągleć. Przyszedł czas, w którym musiałam powiedzieć sobie dość. Sierpień rozpoczęłam porannym bieganiem, wieczornym tenisem i tradycyjnie Chodakowską. Oczywiście nie wyzbyłam się całego lenistwa, i zdarzało się że na stadion podjeżdżałam samochodem. To przecież dodatkowe 300 metrów do przejścia..
Moja dieta nie była idealna, gdyż trwała tylko do dwudziestej i opierała się na posiłkach wysokotłuszczowych, jednak trzeba przyznać, że do perfekcyjności mi daleko, stąd kiepskie rezultaty. Mimo wszystko - czuję się lepiej. Staram się iść ciągle do przodu, aby przyszła wersja mnie mogła być kiedyś mi za to wdzięczna.
A Ty? za co będziesz mogła sobie podziękować?
piątek, 30 sierpnia 2013
wtorek, 20 sierpnia 2013
Karpacz - gdy kondycja zawodzi
Ostatnio wybrałam się do Szlarskiej Poręby. Tym razem byłam przygotowana na wszystko, a i tak góry znów okazały się okropne. Znów? Żeby to wytłumaczyć, muszę cofnąć się do pewnej niedzieli..
Zacznę od tego, że nienawidzę gór. Tak bardzo ich nienawidzę, że zgodziłam się na spędzenie całego dnia w Karpaczu. A co mi tam! Przecież jestem taka wypoczęta, nie było mnie w domu praktycznie od tygodnia, od dwóch dni nawet w nim nie śpię, a w dzień wyjazdu miałam czas na tylko na czterogodzinną drzemkę. Od rana wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego, jednak nie przypuszczałam, że pech będzie dotrzymywał mi towarzystwa już od pierwszych chwil w samochodzie.
Zacznę od tego, że nienawidzę gór. Tak bardzo ich nienawidzę, że zgodziłam się na spędzenie całego dnia w Karpaczu. A co mi tam! Przecież jestem taka wypoczęta, nie było mnie w domu praktycznie od tygodnia, od dwóch dni nawet w nim nie śpię, a w dzień wyjazdu miałam czas na tylko na czterogodzinną drzemkę. Od rana wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego, jednak nie przypuszczałam, że pech będzie dotrzymywał mi towarzystwa już od pierwszych chwil w samochodzie.
środa, 14 sierpnia 2013
za dużo wolnego
sobota, 10 sierpnia 2013
mój telefon ma aparat
Nigdy nie byłam zwolenniczką aparatu w komórce. "Komórce",
bo moje psujące się średnio co 3 tygodnie urządzenie nie zasługuje na nazywanie go jakkolwiek. Od niepamiętnych czasów uważałam, że lustrzanka jest niezastąpiona, aż do pewnego dnia..
Subskrybuj:
Posty (Atom)