Polub mnie na facebooku

wtorek, 12 listopada 2013

potyczki kulinarne

Zawsze powtarzałam, że jestem dobrą kucharką, tylko po prostu mi się nie chce. Kiedy jednak nadszedł czas na studenckie życie i wypieki przestały wystarczać, przyszedł moment na umilenie sobie życia coraz to nowymi potrawami. Jako że mama, chcąc pozbyć się obitych owoców, wpajała mi do głowy złoty cytat "nie patrz jak wygląda, ale jak smakuje", postanowiłam zadbać o walory estetyczne talerza. Tym sposobem uzyskaliśmy kilka całkiem nieźle przyrządzonych dań. Co ze smakiem? Jakim smakiem?



Jeden: Pierś z kurczaka z wypływającym miodem


Nie wiem co mnie podkusiło, aby wypróbować świeżo wygooglowany przepis na przyrządzenie kurczaka. Wszystkie kroki wydawały się być banalnie proste. Pewnie dlatego wszystko schrzaniłam, zaczynając od wyboru miodu, który miał wylewać się  niczym lawa z wulkanu. Ta część mi wyszła - co prawda wulkan był wygasły, a miód oddzielił się od kurczaka już na patelni. W połączeniu z olejem nie utworzył zbyt wyszukanego sosu. 
Wniosek? Kukurydzą na obiad się nie najesz. Nawet jeśli miałaby być to cała puszka

Dwa: naleśniki na słodko


Chyba każdy z nas jadł naleśniki w wersji słodkiej i słonej.  Ale czy ktokolwiek miał okazję połączyć te dwa smaki i spróbować jak smakuje danie na miarę ormiańskiej kuchni? Laurita, dodając do swoich słodziutkich naleśników z jabłkami pół kilo soli zrozumiała, że w ojczyźnie jej najlepiej.


Trzy: Łosoś na parze z mozarellą, pomidorkami, sałatą i sosem włoskim


Czy ktoś kiedyś powiedział, że łosoś nie może być al dente? I że surowa ryba jest niesmaczna? Ja, jako człowiek przewrażliwiony wolałam przetrzymać przepiękne, różowe mięsko na parze trochę dłużej. Cóż, w tej sytuacji studencki kwadrans się nie sprawdził, a ryba wyparowała. Resztki połączyłam z przesoloną sałatą i  pocukrzonymi pomidorami. Jak się nie ma głowy na karku to trzeba cierpieć. Dobra wiadomość jest taka, że już wiem jak smakuje papier. Bardzo ładny papier.


Cztery: Amerykańskie pancakes z nutellą i bananami




Wydawać się mogło, że po daniu numer dwa nauczyliśmy się gotować w miarę poprawnie. Niestety, nawet doskonała konsystencja, niesamowity dobór składników i specjalna patelnia nie wygrały ze spalonym ciastem. Nie jestem do końca pewna, czy mistrz patelni zamierzał zaserwować surowe ciasto, czy był to po prostu wypadek przy pracy. W każdym razie raz się żyje, co da się przełknąć nie będzie zmarnowane, a z plusów to tyle, że Nutella nie była przeterminowana.



Jaki z tego wniosek, lekcja na dziś?

Czy w prawdziwym życiu, czy na patelni,
 nie wszystko jest takim, na jakie wygląda.




5 komentarzy:

  1. Wypraszam sobie! Pancakes byly po prostu al'dente!

    OdpowiedzUsuń
  2. zainspirowałaś mnie do nowego posta o oszczędzaniu... w kuchni.
    Spójrz na to inaczej - dupa nie rośnie, a... i kurczak z kukurydzą moim faworytem !

    OdpowiedzUsuń
  3. jak Ci takie okrąglutkie te pancakesy wyszły? ;o

    OdpowiedzUsuń