Polub mnie na facebooku

piątek, 20 marca 2015

A może by tak dziennikarstwo?

Pewne piosenki budzą wspomnienia. Docierają do najczarniejszych czeluści mojego umysłu i wyciągają z nich najgorsze brudy. Wyciskają łzy i sprawiają, że wyjście z łóżka staje się czymś niewyobrażalnie ciężkim. Zostawiają mnie z ciężarem jakim jest mój bagaż doświadczeń jakby tylko czekały, kiedy wreszcie się pod nim ugnę.
Ale są też takie, dzięki którym czuję się lekka. Jak piórko. No, piórko z nadwagą, żeby nie było że aż tak odejmuję sobie kilogramów. Dzięki nim czuję się dobrze. To one motywują mnie do wstania, w ciągu dnia nie pozwolą stracić dobrego samopoczucia a wieczorem urozmaicają nie jedną imprezę. Zwykłam nazywać PCZR - popowym chłamem z radia i wstyd mi przyznać, że znam je wszystkie na pamięć. 





Wstyd mi również przyznać, że przez większość mojego życia myślałam, że Enrique Iglesias to dwie różne osoby. Co prawda nigdy nie widziałam tego Glesiasa ale cierpliwie czekałam aż w końcu go pokażą. Większych podejrzeń zaczęłam nabierać kiedy Hulio - ojciec Enrique - także zaczął nagrywać z Glesiasem i wtedy żyłam w przekonaniu, że to po prostu jakiś producent. Nie pamiętam przy kim zbłaźniłam się za pierwszym razem głosząc swoją odkrywczą teorię, ale do dziś dziękuję za wyprowadzenie mnie z błędu. Mój mózg już nie mógł być bardziej blondynką.
A nie, chyba mógł. Wtedy, kiedy dałabym sobie rękę uciąć, że Kayah w swoim ogromnym hicie zamiast "testosteron" śpiewa coś o beztroskim Ronie.

Mimo wszystko kiedyś chciałam zostać dziennikarzem muzycznym. Jeździć na koncerty i opisywać je w felietonach na łamach prestiżowego czasopisma. Prowadzić audycje i promować młodych artystów. Przez jakiś czas myślałam nawet że mam do tego predyspozycje, gdyż często łapię się na tym, że kiedy piosenka niszowego zespołu zostaje premierowo puszczona w którejś z polskich stacji radiowych ja znam już jej cały tekst.
Wymarzyłam sobie, że będę uderzać w świadomość młodego pokolenia. Pokazywać, że największe hity są plagiatami, a piosenka Drake'a to cover coveru piosenki, która i tak została jeszcze scoverowana i jest to jej czwarta wersja. Uczyć, że dawne utwory szerzą wartości. W pewnym momencie obrałam to sobie nawet jako małą misję, i kiedy rok temu w mieszkaniu robiliśmy sobie jeden dzień z Beyonce czy Rihanną, następnego dnia katowałam wszystkich klasykami, co by niektórych pojęcie o muzyce troszeczkę rozszerzyć i pokazać, że stare w tym przypadku nie równa się gorsze. Chciałam opowiadać żarty na antenie i dedykować piosenki swoim przyjaciołom. Mówić ludziom co mi się przytrafiło, i że od zjedzenia pieroga też można zemdleć a siadając na ławkę połamać rękę. Założyć autorski program radiowy na miarę Shazzera i cała Polska mówiłaby o mnie "to ta, co opowiada nieśmieszne dowcipy, połamała nos bo jej laptop spadł na twarz jak leżała na łóżku, ale pomogła mi znaleźć tę nutę." To już tradycja, że kiedy ktoś nie może przypomnieć sobie tytułu piosenki lub chce jakąś znaleźć, umilić sobie wieczór albo zapłakać się przy czymś dołującym to zazwyczaj zwraca się z prośbą o repertuar do mnie. 

I kiedy tak piszę sobie słowo po słowie, coraz bardziej uśmiecham się od ucha do ucha i myślę o dniu, w którym dostałam list, że dostałam się na dziennikarstwo.

Co ja sobie wtedy, do cholery jasnej, myślałam?!




5 komentarzy: