Poniedziałek, 7:20.
Po pięciu godzinach snu zwlekam się z łóżka, aby w końcu wykreślić kolejne marzenie z mojej listy. Zapragnęłam bowiem zwiedzić Pragę. To nie pierwszy raz, kiedy przymierzam się do zobaczenia stolicy Czech - miasta, w którym byli chyba wszyscy, z wyjątkiem mnie. Przecież jest tak blisko, łatwo się dostać, czemu mnie tam jeszcze nie było?! Kilka dni wcześniej dostałam wiadomość od kumpla, że szuka kompana na wypad. Ale jak urozmaicić wyjazd aby zamiast szybkiego, nudnego, jednodniowego wypadu stał się niezapomnianą przygodą? I jak nie wydać przy tym pieniędzy, których i tak nie mam? Jechać autostopem! To idealne rozwiązanie i świetna zabawa. No i przecież sami poznaliśmy się na stacji jadąc do Barcelony.

Po południu wylądowaliśmy na obrzeżach miasta. Już wtedy zaczynam żałować, że mam ze sobą tylko cyfrówkę, ale i tak kończy się na tym, że wszystkie zdjęcia robię telefonem. W każdym razie pierwsze wrażenie jakie zrobiło na nas miasto było okropne. Zamiast cieszyć się pięknem stolicy byłam po prostu przerażona syfem, brudem i ogólnie widokiem jaki mnie zastał. Po takim szoku kulturowym i klasowym centrum zrobiło na mnie podwójne wrażenie.
Praga to dla mnie ciągłe chodzenie pod górkę, nawet jeśli się schodzi na dół. To wszechobecne kafejki z kuszącym zapachem. Wieczorny tłum na moście Karola i kawałki pizzy sprzedawane za grosze. Praga to odpoczynek od świata, oderwanie od codzienności. Śmieszne napisy w czeskim języku i różnorodność narodowa. Zmrzlinka. To zapach marihuany i uśmiech ludzi. Dźwięk klaksonu i biegi przez park. Zimna Kofola z cytryną i przezboczone pomniki. Spędzanie wolnego czasu. Chodzenie tymi samymi uliczkami i robienie kilku zdjęć. Praga to spełnienie jednego z moich marzeń, tysiące koron i lentilky. Studentska czekolada i hot dog xl za 35 koron. Praga to także skwar w dzień i deszczowa noc. Dziesieciogodzinne spacery i całodniowe lenistwo. Przecieranie mniej uczęszczanych szlaków i wyklinanie na Lateńskie Sady. Praga to uczucie, że mogę więcej. Mogę być tam gdzie chce, z kim chce, kiedy chce, jeśli tylko to sobie wymarzę. To siła, aby zabrać się za planowanie czegoś nowego. Lubię myśleć, że miejsca w których jestem to kolejny krok do przodu. Ogromne szczęście i motywacja. Bo przecież nie ma nic lepszego od satysfakcji, że się udało.
Czwartek. 7:00
Postanawiamy dostać się do Nachodu autobusem, aby zaoszczędzić trochę czasu. Jedziemy wypasioną, czeską linią przypominającą Polskiego Busa. Przez całą drogę do Hradca mam okazję oglądać w autokarowym telewizorze Przyjaciół, więc jestem podwójnie szczęśliwa. Ukochany serial po trzech dniach zwiedzania to dla mnie niesamowita nagroda i chwila relaksu.
Na granicy łapiemy stopa i po chwili jesteśmy w Polsce. W końcu normalne ceny i brak śmiesznych słówek. Tu czuję się najlepiej. Sprawa zaczęła się komplikować kiedy z Kudowy musieliśmy przejść spory kawałek z zapakowanymi po brzegi plecakami, aby znaleźć zatoczkę do łapania aut. Na szczęście z pomocą przyjechały dwie sympatyczne Panie, które podzieliły się z nami wiedzą o zwyczajach drogowych panujących w Meksyku i skarbowej biurokracji w Polszy. Podwiozły nas do Kłodzka, lecz niestety zostawiły w nienajlepszym miejscu - wysepce na rozwidleniu dróg, gdzie nie można było się zatrzymywać. Gdy wybiła 13:40, a wizje w mojej głowie ukazywały nas drałujących do następnej miejscowości, zatrzymał się przesympatyczny Pan, który kiedyś czekając trzy dni na stopa obiecał sobie, że jak w przyszłości będzie miał auto to zawsze zabierze ze sobą autostopowicza. Kiedy powiedzieliśmy, że wątpiliśmy że w takim miejscu ktoś się zatrzyma powiedział, że właśnie tu mieliśmy się spotkać. Na dodatek podwiezie nas gdzie tylko chcemy, więc lepiej trafić nie mogliśmy. Nie kryłam mojego zadowolenia, albowiem bardzo zależało mi na tym aby dostać się do ścisłego centrum, gdyż za wszelka cenę chciałam zdążyć na długo wyczekiwany przeze mnie film, więc dostałam podwózkę pod samo kino, jadąc przy tym pierwszy raz w życiu sama autostopem, bo Wojtek wysiadł na Bielanach. Co prawda był to mały odcinek, ale chwalić się zawsze mogę :D
Biorąc wszystko do kupy wyjazd był niesamowicie udany, droga minęła w przyjemnej atmosferze i zrobiłam wszystko, co sobie zaplanowałam. I wcale nie trzeba odległych wojaży aby przeżyć coś niesamowitego. Czasem wystarczy tylko wyłączyć komputer, wyjść z domu i dać się ponieść.
"Nieważne kim jesteś, ale co robisz z czasem, który ci dano." Wykorzystaj go jak najlepiej. Ja od jakiegoś czasu robię to codziennie.
Baaardzo podobają mi się Twoje wpisy. Chce się czytać! :) Kiedyś próbowałam prowadzić swojego bloga w taki sposób, ale ostatecznie lądował on w koszu i pozostała tylko aktualna wersja, na którym znajdują się tylko zdjęcia.. :/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
PS Praga jest piękna:) Mam nadzieję, że uda mi się odwiedzić to miasto jeszcze we wrześniu :)
Mam nadzieję, że udało Ci się odwiedzić Pragę :)
Usuń